Chris P.

Pięć lat przed diagnozą ćwiczyłem cztery razy w tygodniu i byłem w świetnej formie. Zawsze byłem w ciągłym ruchu i jadłem, kiedy tylko znalazłem czas. Znajomi zauważyli, że sporo schudłam, ale ja myślałam, że to przez mój aktywny tryb życia. W tym czasie ciągle miałam problemy z żołądkiem. Lekarze zalecali mi leki dostępne bez recepty. Przez miesiąc miałam też ciągłą biegunkę. Moi lekarze nie znaleźli nic złego.

Pewnego dnia podczas treningu rozciągałam się na piłce pilates i zauważyłam guzek wystający pod lewą klatką żebrową. Wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Byłam też bardzo zmęczona, ciężko mi się jadło i ogólnie nie czułam się dobrze. Po prostu bolało mnie wszystko. Poszłam do mojego lekarza internisty i zleciłam wykonanie rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej. Cztery dni później asystentka lekarza powiedziała mi, że mam masę w trzustce i zmiany na wątrobie. Powstrzymując łzy, zapytałam, czy mogą je usunąć. Ale ona powiedziała, że nie mogą. Asystentka lekarza wspomniała, że powinnam udać się do onkologa, i to był pierwszy sygnał, że mówi o raku.

Dwa tygodnie później, w czerwcu 2008 roku, udało mi się spotkać z onkologiem niedaleko mojego domu w Bangor, w stanie Maine. Pomiędzy tymi dwoma wizytami przeprowadziłem wiele badań na temat raka trzustki. Kiedy dotarłem do gabinetu onkologa, powiedziano mi, że mam IV stadium raka trzustki. Lekarz zalecił schemat chemioterapii, którego nie uważałem za odpowiedni dla mnie, opierając się na moich badaniach. Zapytałam również o inne opcje leczenia i powiedziano mi, że nie ma innych dostępnych opcji. Moja siostra i ja zasięgnęłyśmy drugiej opinii w innym szpitalu, ale zalecono mi to samo podejście.

Minęło kilka tygodni, a ja przypomniałam sobie reklamy, które widziałam w Cancer Treatment Centers of America® (CTCA). Zdeterminowana, aby dowiedzieć się, czy mam dostęp do innych opcji leczenia, sprawdziłam ją i zadzwoniłam. Rozmawiałam ze specjalistą ds. informacji onkologicznej w CTCA®, który udzielił mi wielu informacji. CTCA miało to, czego szukałam i byłam zainteresowana. Zdecydowałam się polecieć do CTCA Chicago, aby dowiedzieć się więcej.

W sierpniu tego roku przyleciałam do Chicago. Jak tylko weszłam z mamą przez drzwi wejściowe, wiedziałam, że to jest miejsce, w którym muszę być. Tego dnia spotkałam się z pielęgniarką-nawigatorem, która wyjaśniła mi, jak będzie wyglądała moja ocena i konsultacja. Najpierw spotkałam się z lekarzem przyjmującym, a następnie rozpoczęłam wszystkie badania – tomografię kości, tomografię komputerową i tomografię PET/CT, aby potwierdzić diagnozę i ustalić, czy rak nie rozprzestrzenił się gdzie indziej. Następnie spotkałam się ze wszystkimi osobami, które będą świadczyć mi usługi opieki wspierającej. Potem spotkałam się z moim onkologiem. Omówiliśmy moje opcje leczenia. Wszystko układało się tak, jak tego potrzebowałem. Razem wybraliśmy plan leczenia, a ja byłem gotowy do walki.

Moje leczenie w CTCA

W tamten weekend moja mama i ja zostaliśmy w mieście i uczestniczyliśmy w jednodniowych wycieczkach do lokalnych atrakcji, które szpital zorganizował dla pacjentów i ich rodzin. Wybraliśmy się na rejs statkiem i na Bristol Renaissance Fair. To była najlepsza rzecz, ponieważ naprawdę pomogła nam oderwać się od tego, przez co miałem przejść w następnym tygodniu – rozpoczęcia leczenia raka trzustki.

Zacząłem chemioterapię, która obejmowała chemioterapię dożylną (chemioterapia FUDR i leukoworyna), jak również chemioterapię dotętniczą (cisplatyna i mitomycyna) zarówno na wątrobę, jak i trzustkę.

Chemioterapia dotętnicza była szczególnie intensywna. Ale dzięki niej moje markery nowotworowe spadły dramatycznie. Przeszedłem cztery rundy leczenia wewnątrztętniczego. Doświadczyłem skutków ubocznych, w tym nudności, niską liczbę krwinek i płytek krwi oraz wypadanie włosów. Potrzebowałam również transfuzji krwi. Stopniowo jednak zaczęłam czuć się lepiej i silniej.

Przez ponad dwa lata, co miesiąc wracałam do CTCA na pięć do sześciu dni. Otrzymywałam chemioterapię dożylnie i korzystałam z wszystkich usług opieki wspomagającej oferowanych przez CTCA.

Wsparcie duchowe, które otrzymałam w szpitalu, pomogło mi odnowić moją wiarę. A mój dostawca usług z zakresu mind-body był dla mnie i mojej mamy zbawieniem. To osoba, z którą rozmowa była dla mnie komfortowa i która pomogła mi przetrwać naprawdę trudne chwile.

Pierwszy rok leczenia był naprawdę trudny. W drugim roku czułam się tak, jakby moje ciało samo się regenerowało. Mój poziom energii był wspaniały. Przyznaję, zajęło mi to kilka dni, aby dojść do siebie po pięciodniowej chemioterapii. A niektóre miesiące były lepsze od innych. Ale ogólnie rzecz biorąc, miałem całkiem normalną energię przez trzy tygodnie w miesiącu.

Podczas leczenia robiłam mnóstwo soków. W ten sposób zdobyłem wiele moich owoców. Robiłam soki z jabłek, marchewki, czerwonych winogron, ananasa, truskawek, jagód i kantalupa. To było fantastyczne! Robiłam to raz dziennie. A kiedy byłem w szpitalu, personel kulinarny przygotowywał dla mnie moje soki.

Pierwsze piwo od czasu diagnozy wypiłem w dwuletnią rocznicę mojej walki. Przez jakiś czas nie mogłam go pić i nie chciałam. Ale dwa lata to zdecydowanie doniosła sprawa. Więc dwa Guinnessy zostały otwarte. W następnym roku były trzy.

Dzisiaj stosuję zdrową dietę i ćwiczę, ponieważ jestem na granicy cukrzycy. W 2012 r. przestałam przyjmować chemioterapię, a do CTCA wracam co pół roku na badania kontrolne.

Nie pozwalam, aby rak kontrolował moje życie

Od czasu mojej diagnozy zacząłem grać w golfa, który stał się moją nową pasją. Nawet chodzę po polu golfowym i noszę własną torbę. To jest dla mnie wzmacniające, że mogę to robić. A kiedy nie gram w golfa, jestem na plaży. Jestem jak dziecko: nie jestem w domu, dopóki nie zajdzie słońce. Nie chcę niczego przegapić. Ćwiczę i biegam/chodzę około pół mili, kiedy czuję się na siłach. Kilka razy grałem nawet w koszykówkę. To dobre dla mojego ciała, aby zrobić coś innego.

Zacząłem również inicjatywę, aby podnieść świadomość na temat raka trzustki. Zaczęło się jako Purple Iris Brigade, a w 2012 roku przekształciło się w The Purple Iris Foundation. Kupiliśmy tysiące fioletowych irysów od lokalnego klubu ogrodniczego i zasadziliśmy je w całej społeczności, a także zbieramy pieniądze dla pacjentów z rakiem trzustki, których nie stać na leczenie. Jestem również wolontariuszem i biorę udział w kilku inicjatywach mających na celu podniesienie świadomości na temat raka trzustki.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *