Co do diabła stało się z Davidem Duvalem?

I. SLOWLY AND ALL AT ONCE

Niewielu jest już ludzi w jego galeriach, a jeszcze mniej przy linach, którzy wiedzą, jak wyglądała jego gra, gdy dzielił fairway’e, zarozumiały mistrz laserowo naprowadzanych ironów i magii na greenach. To było całe życie temu, często mówi, jak gdyby mądry śmiertelnik z 38 lat z piątką dzieci nie miał nic wspólnego z tym odrętwiałym cudownym dzieckiem sprzed kilkunastu lat, którego obsesja na punkcie kontrolowania lotu piłki golfowej – dla całej radości, jaką oferowała i fortuny, jaką przyniosła – również wydawała się być obciążona tym, co było boleśnie poza jego mocą kontrolowania poza linami.

„David, David! Panie Duval! Tutaj! Proszę!”

Posłowie z autografami wymachiwali przyłbicami, piłkami i zdjęciami, na których był w najlepszej formie, gdy szedł w kierunku pierwszego tee, gdzie czterech nerwowych amatorów czekało na rozpoczęcie rundy Pro-Am na Honda Classic. Był pierwszy tydzień marca; zimny wiatr targał palmami na polu golfowym Champion na PGA National w Palm Beach Gardens na Florydzie. Duval, w niebieskim płaszczu i czarnych spodniach, zatrzymał się przy linii sznura i nabazgrał swoje nazwisko na kilku starych okładkach magazynów, na których widniały zdjęcia osoby, którą kiedyś był.

„Powodzenia, David!” krzyknął jakiś mężczyzna, gdy partia Pro-Am ruszyła.

Jeśli ten niewielki tłum nie znał jego gry, to znał zarys jego historii: jego szybkie pojawienie się w PGA Tour, stały punkt programu w niedziele, gracz, który mógł wygrać Masters cztery lata z rzędu, ale przez takie przerwy, które sprawiają, że docenia się okrucieństwo golfa. Kiedy Duval miał dobrą rundę, nie bał się spróbować świetnej. W jednym okresie od końca 1997 roku do początku 1999 roku, wygrał 11 z 34 turniejów, w tym zwycięstwo come-from-behind na Bob Hope Chrysler Classic w 1999 roku, gdzie zaliczył ostatni dołek za łączny wynik 59 i jedną z najbardziej wysublimowanych rund w historii gry.

„David Duval jest w ogniu” – tak brzmiała okładka Sports Illustrated z 12 kwietnia 1999 roku, przedstawiająca nową gwiazdę w okularach przeciwsłonecznych, wydmuchującą dym ze skwierczącego midirona. Do tego czasu światowe rankingi oficjalnie potwierdziły to, co było oczywiste od miesięcy: To już nie Tiger Woods był graczem numer jeden na świecie. Był nim Duval, czterokrotny All-American z Georgia Tech z ukrytymi oczami i płynnym, domowym swingiem, który sprawiał, że spoglądał przez prawe ramię, plecy miał skręcone, ręce uniesione z boku głowy, jakby próbował otworzyć medalion na karku.

Tak bardzo jak Duval rozkoszował się byciem najlepszym, nie urodził się dla showmańskich popisów bycia numerem jeden. Nie uśmiechał się tak łatwo jak Tiger, nie grał dla tłumów za pomocą uderzeń i pierwotnych krzyków. Jego trzy uderzenia pięścią i klaps ręką po nieśmiertelnym 59. uderzeniu były najbardziej ekstrawaganckim pokazem emocji, jaki większość fanów kiedykolwiek widziała z jego strony.

Był tak samo opanowany w przeciwnościach losu, jak i w triumfie. Jego charakterystyczne okulary Oakley, noszone w celu skorygowania astygmatyzmu i ochrony wrażliwych oczu, wydawały się symbolizować pragnienie trzymania świata na dystans, niechęć do bycia zauważonym. Jego nieśmiałość i lęk społeczny były postrzegane jako bezduszne zaabsorbowanie sobą lub brak empatii. Był podejrzliwy w stosunku do ludzi, którzy chcieli poznać jego zdanie tylko dlatego, że miał jedynkę przy nazwisku. W przeciwieństwie do Woodsa, który w wywiadach opanował do perfekcji sztukę mówienia nic nie mówiąc, Duval mówił to, co myśli, czasami z brutalnym brakiem taktu. W jednej chwili był szczery i inteligentny, w następnej kłujący i zdystansowany.

Był typem golfisty, którego łatwiej było podziwiać niż pokochać. Nie chciał twojego serca. Niewielu fanów opłakiwało go, gdy jego strzał z podejścia znalazł się w bunkrze na Road Hole w St. Andrews w 2000 roku, a on sam ugrzązł w piasku, oddając cztery uderzenia, by się z niego wydostać i efektywnie oddając Otwarte Mistrzostwa Woodsowi, wybranemu przez ludzi. Duval wygrał tylko raz w tym roku, i tylko raz w Tour w następnym roku, zdobywając Open Championship 2001 w Royal Lytham & St. W listopadzie 2001 roku, w swoje 30. urodziny, wygrał Dunlop Phoenix Championship na japońskiej trasie.

I to było to.

Powoli i jednocześnie, w sposób, w jaki ludzie tracą fortunę lub miłość, stracił swoją grę.

II. BOGEY! NIE!

Ogolony maltańczyk Davida Duvala wyskoczył przez drzwi wejściowe jak nadopiekuńczy caddy.

„Bogey! Nie! Na ziemię!” powiedział Duval.

Bogey? Nie coś bardziej pomyślnego, jak Eagle lub Ace?

„Dostał i nazwany, gdy mnie nie było”, powiedział sucho, z nutą uśmiechu. Spanie z tyłu przez zestaw huśtawka i ogród warzywny i praktyce zielony z syntetycznej trawy był Oakley, portly golden retriever nazwany po firmie, której okulary Duval nadal nosi, mimo że jego umowa endorsement wygasła cztery lata temu.

To był ruchliwy poranek w połowie tygodnia w rodzinie Duval rozległe kamień i szkło dom w Cherry Hills Village, zamożnej społeczności na południe od centrum Denver. Pasierbowie Duvala, Deano, Nick i Shalene, oraz jego prawie pięcioletni syn, Brady, byli poza domem, ale jego żona, Susie, układała kwiaty w kuchni. Ich dwuletnia córka, Sienna, pomagała niani ubijać partię ciasteczek.

„Nie rozumiem, dlaczego jestem uważany za taką udręczoną duszę” – powiedział Duval, gdy usiedliśmy w jego wyłożonym książkami gabinecie. Był przyjazny, ale nie bezbronny. Wzdłuż jednej ściany stało pięć toreb golfowych i skupisko trofeów wystawionych tak nieostentacyjnie, że minęła dobra godzina zanim zdałem sobie sprawę, że wśród nich jest uświęcony Claret Jug.

Jakkolwiek zastanawiający dla samego Duvala, motyw udręczonej duszy jest podstawą opowieści o nim z wielu powodów, zwłaszcza traumy z dzieciństwa, o której golf pomógł mu zapomnieć. Ale motyw ten odzwierciedla również uprzedzenia, jakie ludzie mają na temat tego, jak człowiek powinien się czuć po upadku ze szczytu swojej profesji.

Ciężko jest pomyśleć o elitarnym sportowcu w jakimkolwiek sporcie, który upadł tak daleko jak David Duval. Przez większość ostatniej dekady błąkał się po pustkowiach, buszując po PGA Tour w poszukiwaniu formy, którą kiedyś miał, lub nie grał w ogóle. Był nękany przez serię kontuzji pleców, szyi, nadgarstka. Wczesna faza jego kłopotów na polu golfowym zbiegła się z romantycznymi kłopotami, gdy rozpadły się wieloletnie zaręczyny. Przez kilka miesięcy brał antydepresant. Podczas Ford Championship w 2003 roku, zdiagnozowano u niego zawroty głowy.

Wszystko to, fani i pisarze zadawali to samo pytanie w kółko: „Co jest nie tak z Davidem Duvalem?”. W pewnym momencie Duval powiedział Gio Valiante, psychologowi sportowemu, którego Duval zatrudnił do doradztwa i coachingu, „Chciałbym być znowu anonimowy.”

Jego kłopoty zaczęły się, jak powiedział, kiedy skręcony piąty kręg lędźwiowy wyrzucił jego plecy na początku 2000 roku. Jego huśtawka wymknęła się spod kontroli, gdy próbował zrekompensować kontuzję. Wielki fairway splitter stawał na tee nie wiedząc, czy jego piłka leci w lewo czy w prawo. Konsultował się z guru swingu, którzy sugerowali mu zmianę postawy lub modyfikację tego, co w golfie znane jest jako jego „mocny” chwyt. Oglądał stare kasety wideo zrobione przez jego trenera z Georgia Tech. Czasami jego plecy były tak napięte, że nie mógł nic zrobić, tylko położyć się na podłodze. Jego rówieśnicy z Tour, którzy kiedyś bali się jego gry, patrzyli na niego z politowaniem. Kiedy rękawice pola golfowego były zbyt frustrujące, uciekał na snowboardzie w Sun Valley, gdzie ma drugi dom.

Valiante wspomina moment, który wydawał się być nadirem dekady Duvala. To była sobota w maju podczas turnieju Memoriał 2003 w Dublinie, Ohio. Duval grał na tyle dobrze w czwartek i piątek, że dostał się do finału, i był w trakcie dobrej rundy, kiedy zimny deszcz przerwał grę. Oficjele turnieju nie wezwali graczy z powrotem do klubu, a Duval stał na polu przez 46 minut, podczas gdy jego plecy się napięły. Kiedy w południe wznowiono grę, Duval zaliczył double-bogeyed i z wynikiem 78 over-par wypadł z rywalizacji. Dla Valiante widok jego stojącego w deszczu powiedział wszystko: David nie mógł złapać chwili wytchnienia. Wyglądało to tak, jakby wszechświat chciał uczynić go nieszczęśliwym.

Do 2004 roku Duval spadł na 434 miejsce w światowym rankingu. Z 20 turniejów, do których przystąpił w 2005 roku, wygrał tylko jeden, zarabiając 7 630 dolarów. Był bez zwycięstwa w 2006 roku; bez zwycięstwa w 2007 roku, grając na zwolnieniu lekarskim; i bez zwycięstwa w 2008 i 2009 roku, grając na ostatnim ze swoich dożywotnich zwolnień zarobkowych. W tym roku, bez karty Tour, polegał na życzliwości sponsorów, aby dostać się do pól.

„To dało mi dużo gniewu początkowo”, powiedział mi, mówiąc o swoich urazach i jego zmaganiach z grą. „Czułem się, jakbym został oszukany. Zawsze mogłem poczuć strzał golfowy w moich rękach – to wrodzona rzecz – i mogłem poczuć, że odchodzi. Łatwo jest mi, patrząc wstecz, rozpoznać co się działo, ale wtedy tego nie widziałem.”

Może nawet bardziej znaczące niż problemy fizyczne czy miłosne było pewnego rodzaju duchowe rozczarowanie. Gra, w którą Duval grał z terapeutyczną zaciętością od 12 roku życia, zaczęła tracić sens. Tam, gdzie spodziewał się uniesienia i spełnienia po wygraniu swojego pierwszego turnieju Open Championship w 2001 roku, zamiast tego znalazł puste, odizolowane uczucie i poczucie, że jego zwycięstwo było niemalże oszustwem.

„Kiedy pracujesz tak ciężko,” wspomina, „i miałeś tak wiele bliskich porażek, a potem wygrywasz, a nie grałeś tak dobrze, to jest jak, 'Żartujesz? Czy naprawdę chcesz mi to zrobić?' To nie jest tak, że grałem źle, ale z turniejów, które wygrałem, ten był tym, w którym grałem najgorzej.”

W swoim koronnym momencie, dotarło do niego, że golf to tylko gra. I, oczywiście, tylko ktoś, dla kogo golf był czymś więcej niż grą, mógłby być rozczarowany odkryciem, że jest inaczej.

III. DODAJĄC TO WSZYSTKO DO GÓRY

Ciężko jest rozmyślać o seminalnej tragedii chłopięctwa Davida Duvala i nie myśleć, że jakkolwiek golf był drogą do radości w jego młodym życiu, był również drogą ucieczki od żalu i nieuzasadnionego poczucia winy; że kiedy on wbijał twardą, nic nie może mnie zranić w sanktuarium pola treningowego, on również grzebał starą, jego mistrzostwo piłki golfowej kompensowało smutek i zamieszanie rodziny rozbitej przez nagłą śmierć dziecka.

Duval dorastał w dzielnicy Old Ortega w Jacksonville na Florydzie, środkowe dziecko – trzy lata młodszy od swojego brata, Brenta, i pięć lat starszy od swojej siostry, Deirdre. Jego matka, Diane Poole Duval, pracowała jako sekretarka. Jego ojciec, Bob Duval, niegdyś utalentowany junior golfista (a później zwycięzca w Champions Tour), utrzymywał rodzinę jako główny profesjonalista w pobliskim Timuquana Country Club.

Brent i David chodzili razem na mszę katolicką w niedziele, a potem wyruszali na deskorolkach lub rowerach i nie było ich cały dzień. Łowili ryby, puszczali latawce, polowali na żaby, węże i żółwie. Obaj chłopcy uwielbiali sport, zwłaszcza baseball. Pod okiem ojca i za jego zachętą zaczęli grać w golfa, używając przyciętych kijów. Brent wykazał talent do gry, grając w turniejach ojciec-syn.

Ale jesienią 1980 roku, 12-letni Brent zaczął wyglądać blado i narzekać na zmęczenie. Jego rodzice myśleli, że miał uporczywą grypę. Podczas przerwy świątecznej zdiagnozowano u niego anemię aplastyczną, śmiertelną chorobę, w której szpik kostny przestaje wytwarzać komórki macierzyste, które generują komórki krwi zwalczające infekcje. Jego jedyną nadzieją był przeszczep szpiku kostnego od zgodnego dawcy – prawdopodobnie Davida.

Bob, Diane i chłopcy jechali 18 godzin do szpitala Rainbow Babies and Children’s Hospital w Cleveland, w stanie Ohio. Pierwsze dwie biopsje szpiku Davida, które miały potwierdzić jego zgodność, zostały wykonane bez znieczulenia. David znosił to dzielnie, dopóki świder nie wbił się w kość, a potem krzyczał i wił się, kiedy ojciec i pielęgniarka przytrzymywali go. Kiedy igła została wyciągnięta, lekarz zajął się drugim biodrem. David otrzymał znieczulenie ogólne na cztery kolejne wkłucia. Poleciał do domu ze swoim dziadkiem macierzystym, podczas gdy Brent poddawany był naświetlaniom w ramach przygotowań do przeszczepu szpiku.

Przez kilka tygodni wyglądało na to, że rodzina dostała cud. Kolor i energia Brenta powróciły. Lekarze powiedzieli, że jego postępy są na tyle dobre, że rodzice mogą planować zabranie go do domu. Potem gorączka. Wymioty. Kolejne testy: Ciało Brenta odrzucało tkankę Davida. Lekarze nie mogli nic zrobić, a Bob i Diane mogli tylko czekać u boku swojego syna na jego koniec. Przywieźli Davida z powrotem do Cleveland, aby się z nim pożegnać. Na widok łysego, zmarnowanego chłopca leżącego w kłębowisku rurek, David zawołał: „To nie jest Brent! To nie jest mój brat!” i uciekł z pokoju.

17 maja 1981 roku – mniej niż pięć miesięcy po wykryciu choroby – Brent zmarł.

Koledzy z drużyny Małej Ligi nieśli jego trumnę na pogrzebie w Jacksonville. David znosił to ze stoickim spokojem aż do kilku tygodni później, kiedy to, obwiniając się za nieudany przeszczep szpiku, wybuchnął płaczem i zawołał: „Zabiłem go! Zabiłem go!” Diane trzymała duże zdjęcie Brenta we frontowym holu, mówiła o nim w czasie teraźniejszym i starała się zachować jego pokój w takim stanie, w jakim był w dniu, w którym odszedł. Odeszła od kościoła katolickiego i popadła w alkoholizm. Bob Duval również szukał ukojenia w butelce, a po roku, decyzją, która wprawiła w zakłopotanie jego żyjącego syna, opuścił dom. Wrócił po około roku, potem odszedł na dobre i w końcu ponownie się ożenił. Kiedy Diane zmarła w lipcu 2007 roku, w wieku 60 lat, została pochowana obok dziecka, którego nigdy nie przestała opłakiwać.

Dwa lata po śmierci Brenta, kiedy David miał 11 lat, rzucił się w wir golfa, codziennie po szkole zgłaszając się na strzelnicę w klubie ojca. Potrafił godzinami stać w bunkrze ćwicząc trap shoty. Jego ojciec dawał mu wskazówki dotyczące skrętu ramion i odejścia, przekazując mu mądrość dziadka Davida, Henry’ego „Hap” Duvala. „Graj to, co jest przed tobą, David. Twój wynik to tylko ciąg liczb. Nie dodawaj ich do końca. Nie rozpamiętuj przeszłości.” Rady, które sprawiły, że chłopiec skupił się na teraźniejszości i nauczyły go emocjonalnej dyscypliny, która prawdopodobnie była równie przydatna dla pogrążonego w żałobie brata Davida, jak i dla utalentowanego młodego golfisty.

Z myślą o PGA Tour, Duval doskonalił swoją grę: niezliczone godziny na strzelnicy, uderzając pod drzewami, nad drzewami, między drzewami; niezliczone godziny kształtowania żelazek, próbując uderzeń; niezliczone godziny w pro shopie, ćwicząc z putterami. W 1989 roku, w swoim ostatnim roku w Episcopal High School w Jacksonville, zajął drugie miejsce w mistrzostwach stanowych. Później tego samego lata wygrał Młodzieżowe Mistrzostwa USA Amatorów.

Czy można się dziwić, że zajął się sportem, który, przy całej swojej historii i prowadzeniu zapisów, w rywalizacji nie ma żadnego zastosowania dla przeszłości – którego praktycy dążą do życia w wiecznej teraźniejszości, najlepiej tak pochłonięci, że nie znają wyniku, dopóki nie dodadzą liczb na końcu?

Dodanie tego wszystkiego – to była trudna część dla Duvala. Przez lata często pytano go o wpływ śmierci brata i rozwodu rodziców. Nie jest człowiekiem, który zagłębia się we własną historię i jest zdumiony, że rodzina, przyjaciele, trenerzy i dziennikarze przypuszczają, że rozumieją coś, czego on nie rozumie.

„Jestem pewien, że psychologowie chętnie by mnie zbadali”, powiedział Duval, śmiejąc się ze znawstwem. „Nie analizuję siebie. Moje dzieciństwo to po prostu to, z czym sobie poradziłem. Nie każdy traci rodzeństwo, ale wielu traci. Nie każdy przechodzi przez rozwód, ale połowa tak. Moje doświadczenia nie różnią się tak bardzo od doświadczeń wielu innych ludzi. Nie czuję świadomie, że mam emocjonalne blizny.”

„Czy myślisz, że przeszłość cię ukształtowała?” zapytałem.

„Kto wie? Jaki jest cel wracania do niej? Jestem pewien, że mnie ukształtowała, ale nie jestem pewien jak.”

IV. MEDDLING

Przez lata człowiek, który spadł tak nisko, jak 1,054 w światowych rankingach, przylgnął do fanów golfa w sposób, w jaki nigdy nie miał, gdy był numerem jeden. Kiedy Duval zaczął grać lepiej, pokazując przebłyski swojej starej formy z okazjonalną genialną rundą, kusił świat golfa ideą hollywoodzkiego zakończenia – nigdy bardziej niż w zeszłym roku. U.S. Open 2009 zostanie zapamiętany nie ze względu na twardą grę Lucasa Glovera, ale ze względu na zmartwychwstanie Davida Duvala, który przybył na najtrudniejszy test w golfie z 882 pozycją na świecie i prawie wygrał.

W pewnym sensie ten występ można prześledzić z powrotem do epifanii osiem lat temu w 2002 Phoenix Open. Duval miał 31 lat, był pogrążony w marazmie i nie czuł się dobrze we własnej skórze. Był nieszczęśliwie zaręczony z kobietą, z którą spotykał się od 1993 roku. „Nie sądziłem, że mam wiele do zaoferowania” – powiedział. I wtedy w jego głowie pojawiła się radykalna myśl: Mam prawo być szczęśliwy. Zerwał ten związek. Po nocnej rozmowie w swoim pokoju z psychologiem sportowym Bobem Rotelli, którego znał od czasów, gdy był nastolatkiem, Duval wycofał się z turnieju i wrócił do domu, do Jacksonville.

Półtora roku później, w sierpniu 2003 roku, Duval brał udział w International, nieistniejącym już turnieju 15 mil na południe od Denver. Jego monastycznym zwyczajem było granie swojej rundy w klubie, jedzenie w klubie i udanie się na spoczynek do swojego pokoju w klubie z książką. Gio Valiante zasugerował, by pojechali do miasta na kolację.

W końcu trafili do popularnego wodopoju w południowym Denver, zwanego Cherry Creek Grill. Duval nie szukał wtedy dziewczyny, ale jego uwagę przykuła kobieta stojąca z dwoma przyjaciółmi przy barze. Był zbyt nieśmiały, by do niej podejść, ale Valiante, jak można się spodziewać po autorze książki „Nieustraszony golf”, nie był. Nastąpiło przedstawienie się. Duvalowi udało się nawiązać kilkuminutową rozmowę z Susie Persichitte, projektantką wnętrz z trójką dzieci z poprzedniego małżeństwa.

„Zaszalałeś!” – mówi jej teraz, gdy wchodzi do gabinetu, by zapytać, czy chcemy coś do picia.

Przewraca oczami. „Nie było mnie pół godziny, a ty powiedziałeś: 'Możesz zjeść kolację?'”

Siedem miesięcy później wzięli ślub.

Życie rodzinne tak zauroczyło Duvala, że nie lubi wychodzić, aby pograć w golfa. Ale życie rodzinne dało mu również nowy bodziec do pracy nad swoją grą: Chce pokazać swojej żonie i dzieciom gracza, którym kiedyś był.

Susie Duval zrobiła nam panini. Później, młody syn Duvala, Brady, oprowadził mnie po swoim pokoju i kąciku zabaw dla dzieci, wskazując na swojego wypchanego konia, Pete’a, wypchanego tygrysa, Petey’a, oraz wypchanego konia swojej siostry Sienny, który, jak powiedział, ma na imię Jealous. Stojąc w pokoju Brady’ego, trudno było nie myśleć o chłopięctwie Duvala. Powiedział mi, że chciałby napisać autobiografię. Ale czy autobiograf nie musiałby zagłębić się w swoją przeszłość? Czy nie musiałby się zastanowić, czy trauma brata, który umarł, miała coś wspólnego z tym, ile czasu zajęło bratu, który przeżył, uświadomienie sobie, że wolno mu być szczęśliwym? I z pewnością postanowienie Duvala, by być wspaniałym ojcem, odzwierciedlało rozpad domu, w którym mieszkał w dzieciństwie, tak samo jak niezwykłe życie, które stworzył jako najlepszy sportowiec, było związane ze zwykłym życiem, które prowadził, zanim wszystko się rozpadło.

W pokoju dziecinnym stał prosty krzyż, a na półkach w całym domu porozrzucane były zwykłe srebrne krzyże. Kiedy usiedliśmy ponownie w jadalni, zapytałem Duvala o jego przekonania religijne. Powiedział, że jest to temat, który woli zachować dla siebie, ale wierzy, że jakaś transcendentna siła, jak to ujął w dziwnym i wymownym zdaniu, „wmieszała się” we wszechświat i umożliwiła skrzyżowanie dróg jego i Susie tamtej sierpniowej nocy.

„Łatwo jest kochać żonę i dzieci, ale ja cenię Susie; cenię moje dzieci. Gdyby nie Susie i te dzieci, przestałbym grać w golfa już kilka lat temu. To Susie i dzieci nauczyły mnie, że to, kim jestem, nie jest tym, co robię; to Susie i dzieci pokazały mi, że nie muszę być golfem. Ale golf jest nadal tak zakorzeniony w mojej psychice, że wymaga to ode mnie świadomego wysiłku, aby oddzielić 'Davida' od 'golfa'.”

„W tym momencie co daje Ci golf?”

„Ogromną radość,” powiedział bez chwili wahania.

Mając własną rodzinę otworzył oczy na udrękę swoich rodziców. „Myślałem, że wiem, jak to jest stracić dziecko,” powiedział. „Nie miałem pojęcia.” Ale będąc lepiej w stanie ocenić głębokość bólu serca ojca miał również utrudnione dla niego zrozumieć, jak jego ojciec mógł odejść, i to był przykład jego matki, która przemówiła do niego najgłębiej teraz.

„Zrobiła wszystko dla nas,” powiedział. „Jej życie polegało na poświęceniu. Nie jestem pewien, czy mógłbym powiedzieć, czego się od niej nauczyłem przed jej śmiercią, ale teraz myślę, że to, czego się nauczyłem, to współczucie. I miłości do rodziny. Miłość do współmałżonka.”

Spojrzał w górę z dziwnie chłopięcymi, niezbrojonymi oczami.

„Jestem miłą osobą,” powiedział ni stąd ni zowąd. „Zastanawiałem się, czy sprowokowało go wspomnienie dawnej krytyki, czy też sposób, w jaki się zachowywał, kiedy był numerem jeden, nosząc się z tym, czego teraz żałował, jako atmosfera uprawnienia. Spotkanie z jego żoną i narodziny dzieci sugerowały, że Fortuna nie jest całkowicie karząca. Oprócz niedostatku istniała opatrzność, życzliwość przeciwstawiająca się ogólnemu biegowi jego złych skoków i pechowych zrywów, rozpadających się domów, umierających braci. Być może Duval dostrzegł granice samowystarczalności swojego golfisty i przemyślał to, kim był przed laty, kiedy sięgnął po książkę Ayn Rand „The Fountainhead”, z jej pogardą dla ludzi, którzy podporządkowują się potrzebom innych, i pogardą dla altruizmu, który jako rodzic uznał za jedną z największych cnót swojej matki.

Dlaczego tak długo zajęło mu ujawnienie ludziom człowieka kryjącego się za maską?

„Dojrzałość”, powiedział. „Dorastanie. Uświadomienie sobie, że jedna rzecz nie odbywa się kosztem innej.”

V. MĘŻCZYZNA ZAUFANIA

W piątek, 5 marca, podczas drugiej rundy Honda Classic, ojciec Davida Duvala, Bob, stał w połowie drogi na 217-jardowym, piątym polu par-3, mrużąc oczy na tee, z którego miał uderzyć jego syn. David rozpoczął swoją rundę na tylnej dziewiątce pola Champion w PGA National i był już cztery nad parą. Nieświadomy, że krewni Duvala są w pobliżu, miejscowy mądrala o nazwisku Stefan Clark krzyknął do małej grupy widzów: „Dolar mówi, że Duval nie trafi w green!”

„Wezmę trochę z tego!” powiedział Bob Duval.

Mała galeria patrzyła z powrotem na tee, gdy Duval zamachnął się ironem. Jego piłeczka poleciała wysoko i prosto i spadła miękko na stół, 25 stóp nad kołkiem.

Clark skrzywił się i oderwał dolara od zwitka banknotów.

„W porządku”, powiedział Bob Duval, odmawiając przyjęcia pieniędzy. „Po prostu powiedz im, że pokonał cię jego ojciec.”

„Poprosiłbym o kursy, gdybym wiedział, że stawiam przeciwko jego ojcu.”

Bob Duval roześmiał się.

„Czy on wróci?” zapytał Clark.

„Zaczyna grać lepiej”, powiedział Bob.

I rzeczywiście, podczas czwartkowej rundy, Duval, w czarnych spodniach i off-white windbreakerze, zaczął jakby to był 1999 rok. Pomimo zimnego wiatru, godziny rozpoczęcia gry 7:26 i tego, że w nocy do 3:00 rozmawiał ze swoim ojcem i teściem, Joe Cipri, po pięciu dołkach był jeden pod. Ale na szóstym dołku par-4, wbił swój drive w lewo do jeziora i zameldował się na bogeyu. Dwa dołki później, 3-wood w lewo i chybiony nine-footer na par. Na dziewiątym dołku, podwójny bogey. Na dziesiątym dołku par-4, jego drive poszedł w prawo; został zablokowany za drzewem. Próbując wybić, zrobił coś, czego prawie nigdy nie widuje się w PGA Tour: Whiffed. Potrójny bogey. To było to. Następnego dnia zanotował 76 punktów, do czwartkowego wyniku 75 punktów i o milę minął się z celem.

„To trudne pole”, powiedział mi później Duval. „Grałem dobrze, trafiłem tylko w kilka złych miejsc. Nawet drugiego dnia pomyślałem: 'Nieźle trafiłem w piłkę – jak to możliwe, że mam sześć nad par?'”

Najlepszym wynikiem Duvala w tym roku było zajęcie drugiego miejsca w AT&T National Pro-Am w Pebble Beach w lutym. Czy walka o wygraną teraz, w wieku 38 lat, różni się od walki o pierwsze zwycięstwo, gdy w 1995 roku, w wieku 23 lat, rozpoczął przygodę z PGA Tour?

„W gruncie rzeczy są takie same” – powiedział. „Ale mówimy o zupełnie innym graczu i innej osobie, a porównywanie ich jest głupotą. To uczucie jest teraz inne. Czuję, że ludzie za mną szaleją. To mi pochlebia. Ciągle jestem pytany: „Jak myślisz, dlaczego oni za tobą szaleją?”. Myślę, że to wynika z tego, że jestem twardym facetem, uczciwą osobą, która przeszła przez wielkie zmagania i nadal pracuje i ćwiczy, nie poddaje się. Miałem kilka okropnych dni, w których potrzeba dużo psychicznej woli, aby pójść grać w golfa. Raz w Pebble Beach miałem 62 punkty. Sześć, siedem lat później, strzeliłem 85. Co zrobiłem po tym? Następnego dnia podbiłem piłeczkę.”

Jego występy na U.S. Open w zeszłym roku i na AT&T w lutym pokazują prawdziwy postęp, ale Duval nadal nie trafia w dużym procencie uderzeń i nie będzie grał z charakterystyczną konsekwencją z czasów swojej świetności, dopóki nie będzie rutynowo znajdował fairway’a. Czasami jego ojciec dostrzega napięcie w jego rękach, a w mniejszych turniejach Duval wydaje się tracić koncentrację; w majors łatwiej jest się skupić, ponieważ „grasz o historię”. Ale w kwietniu w Masters też nie trafił w dziesiątkę.

Wyglądał z niecierpliwością na U.S. Open w czerwcu tego roku, mistrzostwa, których najbardziej pożądał. Spodziewał się, że wkrótce znów wygra w PGA Tour, powiedział. „Przygotowuję się do tego. Niektóre z rzeczy, które robiłem na Hondzie, były przygotowaniami do U.S. Open. Majstruję przy kijach, majstruję przy klingach. Mentalnie myślę o moim nazwisku na tablicy liderów.”

Przez lata spędzone na pustkowiu nauczył się, że nic nie jest ważniejsze dla golfisty niż pewność siebie. Pewność siebie była tym, co pozwoliło mu zdominować najlepszych graczy na świecie. Teraz wiedział, że pewność siebie trzeba chronić i pielęgnować. Odbudowywał swoją pewność siebie; wciąż nie była tam, gdzie powinna być, ale była prawie na miejscu, tak jak jego gra. Może to była jego gra. Jakby demonstrując, jak daleko posunięty był projekt odbudowy, powiedział: „Myślę, że jestem jednym z 10 lub 20 najlepszych golfistów na świecie.”

Niezachwycające liczby z listy pieniężnej i światowych rankingów byłyby inne. Może on po prostu był psychicznie się, martwiąc się, że to, co uczyniło go wielkim, odeszło. Jeśli tak, więcej mocy dla niego. Może po prostu gwizdał, żeby ominąć swoje cmentarze. Niech Bóg mu w tym pomoże. Im więcej mówił o pewności siebie, tym bardziej wydawała się ona nieuchwytna i musiałem sprawdzić to słowo, zanim całkowicie straciło swoje znaczenie. Pewność siebie: wiara w siebie i swoje możliwości. Zaklęta rzecz w starożytnej grze, a tak absurdalnie łatwa do zdobycia, gdy jesteś młody i nie wiesz, kim jesteś.

Aby uzyskać dostęp do ekskluzywnych filmów o sprzęcie, wywiadów z gwiazdami i nie tylko, zasubskrybuj YouTube!

Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie YouTube!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *