Życie ma sposób przychodzenia na nas w piękny i bezlitosny sposób … czasami tego samego dnia.
8 października 2011 roku, jechałem do domu ze spotkania w pracy na rowerze wzdłuż wybrzeża Connecticut.
To był jeden z tych pięknych dni – idealna, rześka jesienna pogoda, z liśćmi, które właśnie zaczęły przybierać swoje nowe odcienie.
Zachwycałem się tym wszystkim, kiedy zauważyłem kierowcę ciężarówki skręcającego w moim kierunku z bocznej ulicy. On był tylko stóp od znaku stopu, nadchodzi szybko, a my krótko nawiązał kontakt wzrokowy. Nie było nawet czasu na to, żebym w pełni przetworzył tę myśl: On jedzie prosto na mnie. Zatrzymaj się!
W jednej chwili moje ciało zostało rozerwane na strzępy – najpierw zrzucono mnie z roweru i przejechano przednimi kołami, a potem przewrócono, gdy przejechał po mnie tylnymi kołami.
Myślałem, że to mogą być moje ostatnie chwile na Ziemi.
Widziałem moje kości, moją krew… rzeczy, które powinny być w moim ciele były otwarte i odsłonięte.
Ludzie przybiegli krzycząc ze wszystkich stron, niektórzy, aby zatrzymać uciekającego kierowcę, inni, aby mnie przytrzymać i zadzwonić na pogotowie i spróbować uchronić mnie przed śmiercią właśnie tam.
A ja błagałem ich o moje życie, jakby mieli taką moc.
„Proszę, właśnie połączyłem się z moją bratnią duszą. Właśnie się pobraliśmy i staramy się o dziecko. Proszę, nie pozwólcie mi umrzeć.”
Zespół EMT, składający się wyłącznie z kobiet, zjawił się w rekordowym czasie, wsadził mnie do karetki i pojechał do najbliższego szpitala z centrum urazowym 1. poziomu, oddalonego o prawie godzinę drogi.
„Nie mogę uwierzyć, że wciąż jest przytomna” – usłyszałam, jak kierowca mówi do Amandy, młodej lekarki odpowiedzialnej za obserwację moich parametrów życiowych.
Dowiedziałam się później, że był to pierwszy dzień Amandy w pracy.
Położyła rękę na moim sercu, tak jak prosiłem, i składała niemożliwe do spełnienia obietnice, że będę żył, kiedy wstrzykiwała mi morfinę i mówiła, że nie muszę tak mocno walczyć.
Przez całą jazdę byłem przytomny, a potem w ciągu kilku minut od wejścia przez drzwi urazówki straciłem przytomność.
W moim ciele praktycznie nie było już krwi. Moje serce chciało pompować, ale wyschło.
Niezwykle liczny zespół ludzi pracował nad uratowaniem mi życia – biegacz, który przyniósł krew, abym mógł otrzymać wielokrotną transfuzję, zespół medyczny, który na zmianę wykonywał na mnie resuscytację przez 20 minut, chirurg, który odmówił określenia czasu zgonu nawet po upływie tych 20 minut. Odzyskali puls, ale ja znowu kodowałam, i tak w kółko przez następne kilka godzin.
Cały czas mój mąż był w specjalnej poczekalni, gdzie trzymano ludzi, których bliscy mieli umrzeć.
Nie miał pojęcia. Nieznajomy, który do niego zadzwonił, powiedział tylko, że miałam wypadek i prawdopodobnie złamałam nogę.
Minęły godziny, zanim ktokolwiek powiedział Seanowi prawdę, że jego nowa żona raczej nie przeżyje nocy.
Ale ja przeżyłam.
Z nieprzezwyciężonymi szansami ułożonymi przeciwko mnie, zostałem w końcu ustabilizowany i wprowadzony w śpiączkę, aby pomóc mojemu ciału się wyleczyć.
Jeśli nigdy nie byłeś w śpiączce, zgaduję, że myślisz, że wyglądają one jak te w telewizji: Osoba jest po prostu całkowicie „poza”, bez oznak świadomości. To się zdarza w najrzadszych przypadkach.
Zwykle śpiączki są bardziej jak stany zmierzchu – mgliste, podobne do snu, w których nie masz w pełni ukształtowanych myśli lub doświadczeń, ale nadal odczuwasz ból i tworzysz wspomnienia, które twój mózg wymyśla, aby spróbować nadać sens temu, co się z tobą dzieje.
Po tym jak doznałem szoku i spłycenia w izbie przyjęć, moje następne wspomnienia zaczęły się, gdy byłem na Oddziale Intensywnej Terapii Chirurgicznej.
Pamiętam, że byłem w pełni obudzony, ale nie mogłem się na niczym skupić. Czułam dłonie dotykające mojej głowy i pocieszające mnie, ale nie mogłam się ruszyć.
Słyszałam brzęczenie, dingowanie i tykanie; czułam, jak moje płuca rozszerzają się i kurczą, ale nie miałam kontroli nad tym, co się działo.
Podczas dokonywania zmian w ranach, zwiększali ilość podawanych mi dożylnie leków, co jeszcze bardziej mnie uspokajało i pomagało w radzeniu sobie z bólem.
Moje ciało myślało, że jestem gwałcona i torturowana; to, co naprawdę się działo, to fakt, że rany z mojego odbytu i pochwy, brzucha, bioder i nogi były rozpakowywane, czyszczone, a następnie ponownie pakowane.
Mój mózg nie mógł zrozumieć, że oni naprawdę mi pomagają.
Niektóre głosy były kojące. Kiedy mój mąż był w pokoju, mogłam go usłyszeć, ale nie mogłam zrozumieć jego słów.
Przez ponad pięć tygodni, przywieźliby mnie kilkanaście razy, aby wykonać różne operacje; kiedy to się stało, musieliby odstawić mnie od pewnych leków i wzmocnić inne dawkowanie, abym mogła być całkowicie uspokojona i sparaliżowana do operacji.
Pamiętam, że byłam wielokrotnie wożona korytarzami i widziałam jasny pas świateł nade mną.
Przypominam sobie jak zmieniała się temperatura na korytarzach i sali operacyjnej wraz z temperaturą na mojej skórze, a nawet jak poruszały się małe włoski na moim policzku.
Czasami zapadałem w sen i myślałem, że jestem w tropikalnym klimacie; tęskniłem za jakimkolwiek rodzajem wody do picia i czułem gorąco.
Przypominam sobie różne miejsca, do których „chodziłem” przez te tygodnie.
Niektóre były wypełnione rodziną i przyjaciółmi, którzy umarli, i były tak jasne, jakbym chodził z nimi w teraźniejszości. Mogłem poczuć trawę, słońce i ich uściski.
Gdy koszmary stawały się mroczne, myślałem, że jestem brutalnie atakowany w kółko, gdy wołałem o litość.
Większość mojego PTSD z powodu traumy nie wynikała z samego faktu przejechania i pamiętania każdego szczegółu – wynikała z zamknięcia w moim ciele, dzień po dniu, nie wiedząc, co jest rzeczywistością, a co snem.
Do dziś często depersonalizuję i kwestionuję teraźniejszość. Wpatruję się w swoje ręce i zastanawiam się, czy naprawdę się ruszają, a ja naprawdę żyję.
Kiedy w końcu odstawiono mnie od znieczulenia, byłam w stanie samodzielnie oddychać i odzyskałam świadomość, Sean musiał mi powiedzieć, że byłam w śpiączce przez półtora miesiąca.
Większość mojej dolnej części ciała była pokiereszowana w sposób, którego nigdy nie dało się prawidłowo poskładać. Wszędzie były szwy i rurki; zwiędłam do skóry i kości, a każdy najmniejszy ruch był agonią.
Było prawdopodobne, że już nigdy nie będę miała fizycznej intymności z moim mężem. Po miesiącach tego, doszłam do punktu, w którym nie byłam pewna, czy chcę już żyć.
To, co zaczęło mnie przełamywać, to przemówienie, które usłyszałam od laureatki nagrody Nobla Jody Williams. Powiedziała w nim: „Emocje bez działania są nieistotne.”
Całe te emocje zmarnowane na czucie się nieszczęśliwym i użalanie się nad sobą potrzebowały kierunku.
Mogłam siedzieć tam, pogrążając się w bólu, albo mogłam zrobić coś, aby poprawić swoje zdrowie psychiczne, nawet jeśli nie mogłam nic zrobić z fizyczną stroną rzeczy. Kierunkiem, który znalazłem, była wdzięczność.
Myślałem o wszystkich tych ludziach, którzy uratowali mi życie w dniu mojego urazu – o osobach postronnych, które rzuciły się do akcji na drodze, ratownikach medycznych, zespole medycznym i tych, którzy spiskowali, by uratować moje życie, zanim jeszcze było zagrożone: krwiodawcach i wolontariuszach Czerwonego Krzyża.
W końcu potrzebowałem 78 jednostek krwi i osocza od ponad 150 dawców.
Nagle poczułem się bardzo realnie, że w moich żyłach płynie krew niezliczonych ludzi.
Ludzie wszystkich ras, religii, płci, wieku. Ludzi, którzy lubili muzykę rap i country. Ludzie, których życie w niczym nie przypominało mojego, a którzy zakasali rękawy i podarowali ten dar osobie, której nigdy nie spotkali.
Czułem się odpowiedzialny za zrobienie czegoś pozytywnego, aby uhonorować tych wielu, codziennych bohaterów, którzy mnie uratowali.
Moim pierwszym projektem, z mojego łóżka rehabilitacyjnego, było zorganizowanie wycieczki rowerowej, aby zebrać pieniądze na więcej rowerów adaptacyjnych dla niepełnosprawnych sportowców.
Zakończyliśmy zbierając ponad $10,000. Zawsze uważałam się za sportowca i nie mogłam sobie wyobrazić mojego życia bez niego, więc na rehabilitacji starałam się wyzdrowieć na tyle, by móc znów zacząć trenować.
Dziesięć miesięcy po urazie przebiegłam Superhero Half Marathon używając chodzika i nosząc worek kolostomijny, w kostiumie Wonder Woman.
Płakałam szczęśliwymi łzami na mecie, ponieważ nie miałam pojęcia, że uda mi się zajść tak daleko.
Jeszcze kilka miesięcy wcześniej ledwo byłam w stanie przejść przez pokój. Oddałem medal mojemu głównemu chirurgowi, jednemu z moich najważniejszych bohaterów.
Do tej pory ukończyłem dziesiątki półmaratonów, triathlonów i dwa maratony, a ostatnio miałem zaszczyt zostać przewodnikiem dla innego sportowca z wyzwaniami.
Nigdy nie będę w stanie rywalizować w takim sensie, jak kiedyś, ale nie o to już chodzi. Jestem tam, na tym świecie, robiąc rzeczy, które kocham, rzucając sobie wyzwanie i okazując wdzięczność przy każdej okazji, jaką dostaję.
Nie możemy kontrolować nieoczekiwanych zwrotów akcji w życiu, tylko nasze reakcje na nie. Odnalezienie wdzięczności pośród nawet najtrudniejszych momentów jest darem serca, zarówno dla nadawcy, jak i odbiorcy. Czasami mała zmiana perspektywy może zmienić bieg Twojego życia.