The Vanishing Farm Veterinarian

Anegdotyczne dowody pokazują, że jeśli kiedykolwiek byłeś dzieckiem, jest duża szansa, że chciałeś zostać weterynarzem. A jeśli czytałeś pastoralne opowieści Jamesa Herriota o życiu wiejskiego weterynarza w Yorkshire, marzyłeś o gonieniu świń i rodzeniu cieląt, a także o leczeniu kotów i psów. Ale All Creatures Great and Small na bok, dzisiejsze gospodarstwa weterynarze twarz bardzo różne rzeczywistość niż angielskiego weterynarza wsi w 1940s.

Liczba lekarzy weterynarii koncentrując się na dużych zwierząt powoli i stale maleje od lat, spadła z prawie 6.000 w 1990 roku do mniej niż 4.500 w 2007 roku. Dziś odsetek lekarzy weterynarii pracujących wyłącznie lub głównie z „zwierząt spożywczych”, tj. krowy, drób i świnie, stanowi tylko 7,5 procent siły roboczej weterynarii, a większość z tych weterynarzy są w wieku powyżej 50 lat, co oznacza, że będą one starzenia się z siły roboczej z dużo mniej młodych weterynarzy, aby je zastąpić.

Liczba weterynarzy koncentrujących się na zwierzętach gospodarskich spadła z prawie 6000 w 1990 r. do mniej niż 4500 w 2007 r.

David Kirkpatrick z American Veterinary Medical Association wskazuje na zmianę społeczną za liczbami. „Z powrotem w dzień, weterynarze dość dużo traktowane konie, były tryby transportu, pracy, służyli w wojnach. Następnie ostrość przełączony do zwierząt gospodarskich, jak ludzie zaczęli wymagać więcej białka. Następnie, jak ludzie zaczęli przenosić się do miast, jak przedmieścia wzrosła, a Lassies świata przyszedł wokół, powinowactwo ludzi do zwierząt domowych wzrosła. Więc ostrość studentów, którzy są zainteresowani w medycynie weterynaryjnej zmieniła.”

„Jest coraz mniej studentów weterynarii, którzy są zainteresowani,” mówi dr Bill Morrissey, duże zwierzęta weterynarz, który prowadzi Farm Animal Veterinary Services w Woodstock, Illinois. „Oni widzą, co się pisze na ścianie.”

Dr Morrissey mówi, że praca weterynaryjna małych zwierząt jest znacznie łatwiejsza do sprzedania niż praca zwierząt gospodarskich, gdzie płace są zwykle mniejsze i jest więcej fizycznego trudu i podróży. W praktyce małych zwierząt, mówi, „można pracować wewnątrz i można rzeczywiście mieć prawdziwe życie. Rzadko kiedy pracujesz w stodole, gdzie muchy pełzają ci do ucha, albo kiedy jest 20 stopni poniżej zera, a na twoim nosie rosną sople. A ugryzienie psa lub zadrapanie kota nie są prawie tak złe, jak 2,800 funtowy byk, który chce wyczyścić swój zegar.”

Ale chociaż liczba studentów weterynarii zainteresowanych pracą na farmie spada, zaskakujące nowe badanie przeprowadzone przez AVMA pokazuje, że wbrew powszechnemu przekonaniu, istnieje nadmiar zdolności pracy weterynaryjnej, nawet wśród weterynarzy zwierząt spożywczych. „To nie jest tak dużo, że istnieje zbyt wielu lekarzy weterynarii per se, jak istnieje pewna pojemność ich usług, które nie są wykorzystywane,” mówi Kirkpatrick, który mówi, że rozkład geograficzny – nie wystarczy weterynarzy w odpowiednich miejscach, a zbyt wielu weterynarzy w niewłaściwych miejscach – może zostawić niektóre weterynarze underemployed.

„Ugryzienie psa lub zadrapanie kota nie są prawie tak złe, jak 2,800 funtowy byk, który chce wyczyścić twój zegar.”

Dr Morrissey mówi, że jego Farm Animal Veterinary Services przeszedł od stosunkowo dobrze prosperującej 2,5 osobowej praktyki dwa lata temu do jednoosobowej praktyki dzisiaj. Chociaż jego praktyka traktuje wszystko, od krów i wielbłądów do alpak, lam, świń i kóz (a nawet okazjonalnych jaków), nie ma po prostu tyle pracy, jak to było kiedyś. „Jest coraz mniej dużych producentów zwierząt gospodarskich, a ponieważ stały się one większe, robią więcej pracy w domu, co jest znacznie tańsze niż to, co koszt byłby dla profesjonalisty weterynaryjnego”. A ponieważ popyt na usługi weterynaryjne słabnie, wiejscy lekarze weterynarii są bardziej skłonni do podróżowania na większe odległości, aby dotrzeć do swoich klientów. „Mogę jechać 400 mil dziennie, aby dostać się do wszystkich moich przystanków,” mówi. W skrócie, nie ma wystarczająco dużo pracy, nie ma wystarczająco dużo pieniędzy i nie ma wystarczająco dużo weterynarzy w odpowiednich obszarach, tworząc to, co dr Morrissey nazywa „doskonałą burzę” dla dużych zwierząt weterynaryjnych.

„Byłem jednym z tych dzieci, które zawsze chciał być weterynarzem,” mówi dr Lisa Tokach, który pracuje głównie z trzody chlewnej w Abilene Animal Hospital w Abilene, Kansas. Mówi, że choć jej praca znacznie różni się od romantycznych wyobrażeń o wiejskich weterynarzach, to nadal jest to satysfakcjonująca kariera. „Czytałem książki Jamesa Herriota jako dziecko i uwielbiam je i czytam je ponownie moim dzieciom, ale to nie jest rzeczywistość, jak to jest dzisiaj.”

Dr Tokach wzywa studentów weterynarii, którzy czują powinowactwo do pracy ze zwierzętami gospodarskimi, aby dążyć do tego, nawet jeśli nie mają gospodarstwa tła. Ale ona mówi, że studenci weterynarii muszą wiedzieć, co żywność-zwierząt pracy jest o. „To wymaga kogoś, kto nie tylko ma miłość do rolnictwa i produkcji, ale kto zdaje sobie sprawę, że jest to biznes”. Koszty, skalowalność i bezpieczeństwo żywności przyczyniają się do złożonych kwestii związanych z opieką nad zwierzętami przeznaczonymi na obiad. „Posiadanie psa nie jest biznesem. Nie oznacza to, że nie wiążą się z tym emocje i że nie kochamy zwierząt, ale to jest biznes.”

Dla Tokacha i Morrissey’a praca z innymi ludźmi jest często najlepszą częścią ich pracy. „Rolnicy to wyjątkowa grupa ludzi” – mówi Tokach. „Są inteligentni, kreatywni i potrafią rozwiązywać problemy. Uczę się od nich tyle samo, jeśli nie więcej, niż oni ode mnie”. Morrissey mówi, że ponieważ weterynarze rolni nie działają według napiętego harmonogramu praktyki zwierząt domowych, ma czas na poznanie swoich klientów. „Większość moich klientów nazywa mnie po imieniu, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi i dbają o mnie zarówno na poziomie osobistym, jak i zawodowym.”

Pośród zmieniającego się krajobrazu branży, są pewne rzeczy dotyczące bycia weterynarzem rolnym, które po prostu nigdy się nie zmieniają. „Dostaję się do dostarczenia tego wyjątkowego cielęcia po ciężkim porodzie, lub pomagam krowie, która ma gorączkę mleczną,” mówi Morrissey. „To jest to natychmiastowe 'bam!' … zrobiłeś coś naprawdę dobrego.”

Morrissey mówi, że chciał zostać weterynarzem od szóstego roku życia. I chociaż wcześniej pracował w klinice dla małych zwierząt, przypadkowa przejażdżka z weterynarzem rolnym zmieniła jego życie. „Wiedziałem od razu, gdy wsiadłem do ciężarówki, że to jest to, gdzie chcę być.”

(Zdjęcie: Technik weterynarii Roisin Schanahan, z Irlandii, bada nowo narodzone źrebię. Credit: Reuters.)

228 Akcji

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *